Wiem, że to nie to forum, ale tylko na tym jestem uczestnikiem więc wybaczcie za OT. Dzisiaj odeszła ciocia Leo - Beja. Wspaniała suka, która mieszkała u moich teściów. Mieszaniec - z przewagą krwi rottweilera i owczarka niemieckiego. Trzynaście lat temu, gdy dopiero zaczynałem się spotykać z moją dzisiejszą żoną jej brat przywiózł ze wsi taką małą, puszystą kuleczkę i powiedział, że jest przeznaczona do życia na łańcuchu. Aneta od razu ją wzięła chociaż miała innego, malutkiego kundelka. Tak naprawdę to mój okres narzeczeński z Anetą był nierozerwalnie złączony z Beją. Zabieraliśmy ją na nasze wypady za miasto, potem przy niej wyrastał Jasiek. Oczywiście gdy poszliśmy na swoje, to kontakt już nie był ten. Ale zawsze teść się wkurzał, że jak sobie popiliśmy i spałem u nich to Beja zamiast przy jego łóżku spała przy naszym. Potem u nas się pojawił Leo, Beja go niespecjalnie lubiła, ale jeśli nie podchodził bliżej niż na pół metra - akceptowała (chyba przez wzgląd na nas).
Jakiś czas temu zaczęła wydzielać nieprzyjemny zapach. Teść pojechał do weterynarza, a ten stwierdził ropomacicze. Dzisiaj była operacja. W jej trakcie lekarz zadzwonił, że rak zaatakował większość organów. Dziwił się, że jeszcze żyła i nie wyła z bólu. Teść zgodził się nie wybudzać jej z narkozy. No i to tyle, tylko kurwa tyle.
Mam jej wiele zdjęć, ale sprzed ery cyfrowych aparatów. Tu z moim synem za młodu:
[*][*][*] Biegaj szczesliwie za teczowym mostem.....Tam juz nic boli.... 
trzymaj się Sławik 
smutne...i zawsze boli 
Współczuję bo jej strata musi bardzo boleć 
