Wstrząsające opowieści z waszymi leonami.
Moderator: Wroc_Luna
O Boże straszne x( Dobra intuicja To u nas ostatnio taka sytuacja. To było spontaniczne i nie zamierzone z mojej strony. ^^ Jestem sobie na balkonie i nagle zauwaza mnie Boni to ja do niej macham i coś tam mówię a ona zaczyna piszczeć <jej sposób zebym sie z nia pobawiła nigdy nie odmawiam^^> No więc shodzę I otwieram główne drzwi Boni jest za zakrętem słyszę jej truchtanie w moim kierunku. Chowam się za framugę drzwi <nie widać mnie> Boni podbiega do drzwi głównych a ja wyskakuję i Krzyczę Boni! Chcąc ją przytulić a ona wyje i piszczy jakby ją zarzynali i ucieka w popłochu na drugi koniec ogródka <wszystkie psy słysząc jej pisk zaczynają serenadę> Kiedy się odwraca i widzi, że to ja podbiega merdając ogonkiem^^ Biedactwo myślałam, że dostanie zawału xD
Świrlandia To już pewnie w promieniu kilometra sąsiedzi wiedzą, ze sie bawisz z psem
www.tybetkowo.pl.tl
Spaniele tybetańskie & Handling
Spaniele tybetańskie & Handling
Wtedy tak!! Ona ma poważanie przy mojej ulicy bo jest największa jest jeszcze bokser, owczarek niemiecki <niegdyś jej najlepsza przyjaciółka o coś się pokłóciły > 3 pekińczyki <jak wychodzą na spacer to jest koncert ^^ nienawidzą ich p.s. raz mnie ugryzł jeden i płacili mi odszkodowanie pfff od tej pory je trzymają na smyczy> jeden Mały jeszcze alaskan malamute w tym samym domu co alaskan jakiś mały kundelek i 3 małe kundelki u mojej ciotki ^^
No to dama ma poważanie w dzielnicy A co do jazgotliwych sąsiadów to wiem coś o tym jakieś 100m. ode mnie mieszkają "BARYŁY" - jakaś wieśniacka rodzinka w drewnianym domku z gromadką małych, rozdartych kundli, chyba ze 4 ich jest, dra się 25 na dobe, czasem ja całą noc spać nie mogę, mój Arni też i tylko w oknie siedzi i kwiczy, żeby go do nich pańcia wypuściła, to im porachuje kości bo tez by chciał spac Jak kocham psy tak te na prawde są okropne, w ogóle nie socjalizowane, całe zycie w tym małym ogródeczku na wszystkich się drą, spasioneeee to tak, że łapek nie widzą, stąd pewnie jak sie tu wprowadzałam to usłyszałam, ze cała okolica na nich BARYŁY mówi i tak jakos się przyjęło, koszmarrrr!!! Raz szłam z Arnim na spacer to właścicielka cos plewiła i zagadała o zgrozo I jak gadalysmy, to cała gromada oczywiście się darła u siatki, a ona - One takie krzykliwe, bo niesterylne... -
www.tybetkowo.pl.tl
Spaniele tybetańskie & Handling
Spaniele tybetańskie & Handling
- ania3miasto
- super leomaniak
- Posty: 2129
- Rejestracja: 2008-02-10, 13:06
- Lokalizacja: Gdynia
McDzik, czy możesz mi przyblizyć określenie wieśniacka? czy to z powodu drewnianego domku, czy gromady upasionych " kundli"McDzik pisze:jakaś wieśniacka rodzinka w drewnianym domku z gromadką małych, rozdartych kundli
Ja " wieśniaro" wołam do mojej młodszej siostry ona odwzajemnia się tym samym To nie jest jednak związane z drewnianym domkiem.
Ja też mam za płotem sąsiadów, ich chatka się rozpada w dosłownym tego słowa znaczeniu. Maja gromadę dzieci, dwa psy. Dzieci są zadbane ale nie psy. Wolałabym, zeby je rozpuszczali, przekarmiali, żeby darły się 30 na 24 niż chodziły głodne i stały przy budzie bez wody. Ci ludzie wściekają się, gdy je dokarmiam Żeby były napaskudniejszymi psowatymi jakie widziałam, pies to pies istota żywa, a za jego zachowanie i los odpowiada człowiek. Nie pozwoliłabym sobie nigdy na określenie wieśniacka rodzina z kundlami. Nigdy nie wiadomo co cię jeszcze w życiu spotka, może drewniany domek i co wtedy?
- ania3miasto
- super leomaniak
- Posty: 2129
- Rejestracja: 2008-02-10, 13:06
- Lokalizacja: Gdynia
O jejku Solencja, uśpiła byś pekińczyki? Oj coś ci nie wierzę. Takie wielkie słowa, tak od razu? Małe psiaki są często głośne bo ich po prostu nie widać
Moi rodzice mają takiego małego rozpuszczonego Masia. Ja go uwielbiam i on bardzo mnie kocha. Mogę z nim zrobić wszystko, nigdy nawet na mnie nie warknął. Z rodzicami mieszka moja młodsza siostra. Maś nie ma problemu, żeby ją użreć, jak mu coś nie po nosie. Siostrzyczka boidudek znalazła na niego śmieszną metodę. Jak się szczerzy, albo nie chce z nią spać - woła TATO. Masiu natychmiast zmienia nastawienie, bo tata jednak rządzi
A kota też rozpuścili
Moi rodzice mają takiego małego rozpuszczonego Masia. Ja go uwielbiam i on bardzo mnie kocha. Mogę z nim zrobić wszystko, nigdy nawet na mnie nie warknął. Z rodzicami mieszka moja młodsza siostra. Maś nie ma problemu, żeby ją użreć, jak mu coś nie po nosie. Siostrzyczka boidudek znalazła na niego śmieszną metodę. Jak się szczerzy, albo nie chce z nią spać - woła TATO. Masiu natychmiast zmienia nastawienie, bo tata jednak rządzi
A kota też rozpuścili
Mam nadzieje Solencjo ze z tym uśpieniem to taki młodzienczy zapał i w rzeczywistości kochasz wszystkie zwierzeta. Bez wzgledu jak mocno szczekają i niestety ... gryzą.
Małe psiaki - jak wspomniała Ania, szczekają tak głośno i czesto oraz nadrabiają agresją bo są po prostu ... małe - i muszą w ten sposob sie dowartościowac. Nie oznacza to że mamy im na wszystko pozwalac - ale żeby odrazu je usypiac.
Małe psiaki - jak wspomniała Ania, szczekają tak głośno i czesto oraz nadrabiają agresją bo są po prostu ... małe - i muszą w ten sposob sie dowartościowac. Nie oznacza to że mamy im na wszystko pozwalac - ale żeby odrazu je usypiac.
Panno McDzik my też prosimy o uściślenie określenia " wieśniacka " - i nie to żebyśmy mieli jakieś kompleksy z powodu tego że mieszkaliśmy na wsi, mieliśmy m. in. stadko kundli oraz planujemy budowe ... drewnianego domu w ktorym poza leonami znajdzie sie miejsce dla przynajmniej jednego kundla. Pytam dlatego że pani niektore posty są w stylu RZEKŁAM I TAK MA BYC. Może pani sąsiedzi nie są " wieśniakami " tylko nie zdają sobie sprawy z tego ze zle postepują ze swoimi psami i należałoby im to uświadomic a nie skreślac nic nie robiąc zarazem.
Ja tam zostałam wieśniarą z wyboru i chodzę i się puszę, że ja to wieśniak jestem
Niestety nie mam drewnianego domku, ale się jeszcze dorobię... Na razie musimy mieszkać w murowanym, więc "wieśniaczość" nie idealna, ale wszystko z czasem
A co do małych piesków - one tak mają i trzeba to polubić, bo innej rady nie ma. Miło, że są najedzone i nie w kojcu metr na metr. Ja śpię jak suseł jak psy się drą nawet koło mojego łóżka - kwestia przyzwyczajenia
Niestety nie mam drewnianego domku, ale się jeszcze dorobię... Na razie musimy mieszkać w murowanym, więc "wieśniaczość" nie idealna, ale wszystko z czasem
A co do małych piesków - one tak mają i trzeba to polubić, bo innej rady nie ma. Miło, że są najedzone i nie w kojcu metr na metr. Ja śpię jak suseł jak psy się drą nawet koło mojego łóżka - kwestia przyzwyczajenia
To i ja się dopisuję do wieśniackiego towarzycha U mnie to już nawet na tablicy z nazwą wsi ktoś dopisał "Zadupie". Kto był na zlocie, ten wie, że dużo w tym prawdy Ale ja swoje zadupie uwielbiam i chciałabym, żeby takie pozostało. No i pełni wiesniactwa pilnują moje trzy kundle, z czego przypadkiem jeden rodowodowy
Pozdrawiam,
Khaira
Khaira
Jestem wstrząśnięta (nie mieszana)
A żeby się z grubsza utrzymać w temacie... Elza ma w domu kennel klatkę, w której była zamykana na czas naszej nieobecności. Dwa dni temu wróciłam z pracy, otwieram drzwi i serce mi zamiera. Nie słychać pisków i hurgotania w klatce rozradowanego psa!!! Wpadłam do domu jak burza: klatka zamknięta i pusta!!! Nigdzie nie ma psa!!! Rany boskie, ukradli!!! Desperacko zaczynam wołać sukę po imieniu. I nagle zza bramki na górze wynurza się zaspana morda psicy. Kolana się pode mną ugięły. Okazało się, że nasz prywatny Houdini (nowe imię Elzy) odciągnął sobie dolny skobel w drzwiczkach klatki i przecisnął się przez powstałą szczelinę. Tylko obroża się nie zmieściła i została w środku. Uwolniona sucz stwierdziła, że dużo wygodniej będzie jej się spało w sypialni państwa i poszła sobie na górę, czym spowodowała u mnie mocno traumatyczne przeżycia. Klatkę w weekend będziemy demontować, bo Houdiniego i tak już nie jest w stanie zatrzymać
A żeby się z grubsza utrzymać w temacie... Elza ma w domu kennel klatkę, w której była zamykana na czas naszej nieobecności. Dwa dni temu wróciłam z pracy, otwieram drzwi i serce mi zamiera. Nie słychać pisków i hurgotania w klatce rozradowanego psa!!! Wpadłam do domu jak burza: klatka zamknięta i pusta!!! Nigdzie nie ma psa!!! Rany boskie, ukradli!!! Desperacko zaczynam wołać sukę po imieniu. I nagle zza bramki na górze wynurza się zaspana morda psicy. Kolana się pode mną ugięły. Okazało się, że nasz prywatny Houdini (nowe imię Elzy) odciągnął sobie dolny skobel w drzwiczkach klatki i przecisnął się przez powstałą szczelinę. Tylko obroża się nie zmieściła i została w środku. Uwolniona sucz stwierdziła, że dużo wygodniej będzie jej się spało w sypialni państwa i poszła sobie na górę, czym spowodowała u mnie mocno traumatyczne przeżycia. Klatkę w weekend będziemy demontować, bo Houdiniego i tak już nie jest w stanie zatrzymać
Pozdrawiam,
Khaira
Khaira