Szkolenie pozytywne
Moderator: Wroc_Luna
-
- super leomaniak
- Posty: 1096
- Rejestracja: 2008-07-04, 21:32
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Daga to tak podobnie bylo u mnie ja chcialam pieska a rodzice nie pozwalali bo tlumaczyli ze pracuja i pies bedzie siedzial 8 godzin sam w domu. Ja znosilam z ulicy rozne kundle a rodzice oddawali je inym ludziom w dobre rece. Mama sie na mnie wkurzala i mowila ze jak pojde na swoje to zyczy mi zebym miala nawet 50 psow i fakt jak poszlam na swoje to pierwsze co to byl pies pozniej drugi ,trzeci. Jak doszlam do 5 psow w mieszkaniu to zdecydowalismy z mezem zetrzeba kupic chalupe i tak wyladowalam na wsi. Pozniej faktycznie bylo tych psow wiele. Hodowla, wystawy i wreszcie bylam cala szczesliwa. Oprocz psow byly tez inne zwierzeta z malpka wlacznie. Oczywiscie rodzice jak poszli na emeryture to tez sprawili sobie suczke yorczke i jak miala szczeniaki to zal im bylo sprzedac i wszystkie 3 suczki zostawili sobie. Wiecej suni zadnej nie kryli bo by sie chyba psami zasypali
dziś rozmawiałam z właścicielką mojej wnusi, która mieszka w Holandii i usłyszałam ciekawostkę na temat szkolenia pozytywnego, nie używają smakołyków jako nagrody, przez dwa tygodnie sucz nie mogła być głaskana i potem głaskanie stało się tą nagrodą i to ponoć z rewelacyjnym efektem, nie wiem tylko czy ja bym przeżyła taką metodę - jak tu nie dotknąć artusowej mordy przez tak długi czas, chyba musiałabym wyjechać
u mnie już napewno zapóźno na taką metodę chyba by mi na głowę weszli no i jak wytłumczyć pracownikom że nie mają ich głaskać jak Coco i przy śniadaniu na kolana włazi???????? A co do zwierząt w domu to ja chyba psa chciałam jak zaczełam mówić więc przerabialiśmy środki pół zastępcze najpierw papużki ale chałasowały więc wersja oficjalna była że miały zatwardzenie i poszły do pana doktora a tak naprawdę trafiły do sąsiadki ,póziej chomik szynszyla, żółwie , rybki itp i itd i w końcu dostałam Megi która żyła z nami 17 lat
Moim zdaniem taka metoda jest prawie niewykonalna dla normalnego wielbiciela psów i z całą pewnością trudna dla zwierzęcia, przyzwyczajonego do stałego kontaktu fizycznego. Ja nie byłabym w stanie odmówić swoim psicom dziennej dawki pieszczot. Natomiast podobną metodą szkoli się wiele psów pracujących - nakręca się je na jedną konkretną zabawkę, która staje się najulubieńszą na świecie. I tą zabawkę dostają wyłącznie w nagrodę za dobrze wykonane ćwiczenie. Ale oprócz tego mają inne zabawki, którymi moga się normalnie bawić. A jak się odbierze psu pieszczoty, to czym to zastąpić? Dla mnie dwa tygodnie bez głaskania bardziej wyglądają na karę, i to taką dużego kalibru.
Pozdrawiam,
Khaira
Khaira
- iwona i Car
- super leomaniak
- Posty: 581
- Rejestracja: 2008-07-07, 04:12
- Lokalizacja: Down Under
Mnie brak slowabrus pisze:dziś rozmawiałam z właścicielką mojej wnusi, która mieszka w Holandii i usłyszałam ciekawostkę na temat szkolenia pozytywnego, nie używają smakołyków jako nagrody, przez dwa tygodnie sucz nie mogła być głaskana i potem głaskanie stało się tą nagrodą i to ponoć z rewelacyjnym efektem, nie wiem tylko czy ja bym przeżyła taką metodę - jak tu nie dotknąć artusowej mordy przez tak długi czas, chyba musiałabym wyjechać
Byloby mi bardzo przykro gdyby moj szczeniak wpadl w takie metody
(co to za ludzie ktorzy potrafia taka metode stosowac ?)
Czytalam bardzo duzo na temat szkolenia pozytywnego, z takim czyms sie nie spotkalam.
Nawet nie wiem czy mozna nawet to kara nazwac a raczej niszczeniem psychiki u szczeniaka .
Biedny
Pozdrawiam Iwona
to już było i minęło - sucz to przeżyła bez uszczerbku i jest kochanym, uwielbianym "członkiem rodziny", tak do końca nie przekreślę tej metody, bo moje mauupy tak się wycwaniły w szkoleniu, że jak nie czują, że mam smakołyk to czasem mają mnie w d..., a niestety węch idealny odziedziczyły po mamusiiwona i Car pisze:Mnie brak slowabrus pisze:dziś rozmawiałam z właścicielką mojej wnusi, która mieszka w Holandii i usłyszałam ciekawostkę na temat szkolenia pozytywnego, nie używają smakołyków jako nagrody, przez dwa tygodnie sucz nie mogła być głaskana i potem głaskanie stało się tą nagrodą i to ponoć z rewelacyjnym efektem, nie wiem tylko czy ja bym przeżyła taką metodę - jak tu nie dotknąć artusowej mordy przez tak długi czas, chyba musiałabym wyjechać
Byloby mi bardzo przykro gdyby moj szczeniak wpadl w takie metody
(co to za ludzie ktorzy potrafia taka metode stosowac ?)
Czytalam bardzo duzo na temat szkolenia pozytywnego, z takim czyms sie nie spotkalam.
Nawet nie wiem czy mozna nawet to kara nazwac a raczej niszczeniem psychiki u szczeniaka .
Biedny
a to Noa, która pewnego dnia powitała bandziorów z uśmiechem na ustach
Ostatnio zmieniony 2008-07-30, 18:48 przez abrus, łącznie zmieniany 1 raz.
- iwona i Car
- super leomaniak
- Posty: 581
- Rejestracja: 2008-07-07, 04:12
- Lokalizacja: Down Under
Znaczy jakiej ? szczeniaka przez dwa tygodnie nie glaskac ?????abrus pisze: tak do końca nie przekreślę tej metody,
nie mam nic przeciwko temu jezeli nagroda jest glaskanie ale do szczeniaka wiecej
przemawia przysmak.
Zdecydowanie nie glaskanie przez dwa tygodnie psa(szczeniaka) to nie metoda pozytywna.
"Stosowanie kar ma smutne skutki uboczne. Najpierw pojawia się strach. Następnymi etapami są: nerwowość, chęć uniknięcia kary poprzez rezygnację z wykazywania inicjatywy, chęć ucieczki, agresja, i ostatecznie, po całkowitym złamaniu psychiki psa - wyuczona bezradność (wg Teda Turnera). Czy takim chcemy widzieć naszego psiego przyjaciela? Na szczęście jest inne wyjście - szkolenie pozytywne."
"Szkolenie pozytywne polega na nagradzaniu psa za spontaniczne przejawy prawidłowych zachowań (zasada "przyłap psa na zrobieniu czegoś dobrego") lub naprowadzaniu go na prawidłowe zachowania. Nie powinno stosować się w tym szkoleniu kar, ponieważ zaburzają one zaufanie psa do przewodnika. Zachowania nieprawidłowe ignorujemy"
ZACHOWANIE IGNORUJEMY A NIE PSA, zwlaszcza szczeniaka !!!
Ciekawa jestem czy pracujesz za darmo czy otrzymujesz wynagrodzenie za prace ?bo moje mauupy tak się wycwaniły w szkoleniu, że jak nie czują, że mam smakołyk to czasem mają mnie w d...,
Wiesz udalo mi sie mojego psa przestawic na tylko glaskanie i wylewne pochwaly ,
moze dlatego ze stworzylam silna wiez miedzy nami ,a on uwielbia jak ja sie ciesze i jestem zadowolona z niego.
To tylko w odniesieniu do komend ktore sa potrzebne na spacerach .
Dalej uzywam smaczkow do sztuczek :)
Bardzo ociaga sie w ich wykonaniu jak wie ze mu sie nie oplaca
MOJA NIEPODWAZALNA ZASADA W WYCHOWANIU MOJEGO PSA ,
TO TO,
ZE WSZYSTKO CO PIES ZROBI ZLE TO MOJA WYLACZNIE WINA ,A NIGDY PSA !!!
Pozdrawiam Iwona
- gingerheaven
- super leomaniak
- Posty: 6616
- Rejestracja: 2007-11-15, 22:57
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
A ja rozumiem mysl tej zasady -choc nie umialabym tego wykonac .Suka miala 6 miesiecy ,nikt jej nie zamknal,nie bil,nie karcil -2 tygodnie jej szczedzili czulosci a potem za wykonanie komendy dostawala czulosc -to byla nagroda ..Ja wiem od Abrus ze dla tych ludzi to byla katorga te 2 tygodnie ,potem pies juz byl normalnie glaskany a szkolenie dalo efekty-a przez te 2 tygodnie suka byla glaskana -ale tylko jak wykonala komende-typu chodz do mnie,siad etc a poza komendami nie byla -to tez jakby szkolenie pozytywne w koncu -mysle ze duzo wiecej ucierpial tu wlasciciel -ja lubie podejsc i miziac psy jak spia ,jak podchodza do mnie i nie wyobrazam sobie tej metody-znam abrus i wiem ze tez by nie wytrzymala -po prostu napisala jak szkola suke od niej w holandii-musze wypytac jak mojego rodzynka szkola
[you] zycze Ci milego dnia:)))
- iwona i Car
- super leomaniak
- Posty: 581
- Rejestracja: 2008-07-07, 04:12
- Lokalizacja: Down Under
Nie tylko to napisala, bo tez napisala :gingerheaven pisze: -po prostu napisala jak szkola suke od niej w holandii-musze wypytac jak mojego rodzynka szkola
"nie wiem tylko czy ja bym przeżyła taką metodę - jak tu nie dotknąć artusowej mordy przez tak długi czas, chyba musiałabym wyjechać "
Ja napisalam ogolnie ze nie popieram tej metody i nie nazwe ja pozytywna.
Daga moj pies jest rozpieszczany i to jak
az czasem wstyd przed ludzmi ze mozna tak postepowac z psem
ale to sa dwie rozne rzeczy, rozpieszczas a wymagac , uczyc posluszenstwa.
Moj pies jak podejdzie domagac sie o poglaski zawsze je otrzyma ,
on ma czuc milosc odemnie , a co innego jest nagroda , on to rozroznia.
Jak zrobi cos zle i wyczuje ze jestem z niego niezadowolona , z miejsca prosi o "przebaczenie" czyli domaga sie glaskania i tak dlugo bedzie sie upieral az je otrzyma .
I oczywiscie stara sie juz bardzo bym byla z niego zadowolona.
Nie zauwazam bym tym go psula.
Nie wiem czy dobrze wytlumaczylam
Ostatnio zmieniony 2008-07-31, 00:52 przez iwona i Car, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam Iwona
Moim zdaniem pies potrzebuje bezwzględnej akceptacji przewodnika. W stadzie więzi nawiązuje się i utrzymuje poprzez kontakty fizyczne, dlatego ja uważam, że takie zwykłe głaskanie nie powinno być traktowane jako nagroda za wykonanie ćwiczenia. Natomiast jak moje suki spiszą się dobrze to w nagrodę otrzymują solidne wyczochranie z pozwoleniem na wylizanie pańci uszu i (w wyjątkowych przypadkach) wzięcie ręki do pyska (co jest z nieznanych mi przyczyn lepszą nagrodą niż kawał kiełbachy). Ale zwykłe głaski i mizianki są po prostu wyznawaniem miłości i jako takie nie podlegają ograniczeniom
Pozdrawiam,
Khaira
Khaira
- ania3miasto
- super leomaniak
- Posty: 2129
- Rejestracja: 2008-02-10, 13:06
- Lokalizacja: Gdynia
Ja miziam do woli, przytulam, całuję. Mój tata od zawsze walczył ze mną o buziaki w pysio, tylko, że ja nie potrafie przestać Mizim i gadam, uwielbiam tak Wiem, że one nie rozumieją wszystkich słów, ale liczy się ton głosu, uśmiech na twarzy no i przyjemność jaką daja mi przychodząc po tulenie. One wiedzą, że radośc z kotaktu jest nie tylko ich ale też moja
Ostatnio zmieniony 2008-07-31, 11:40 przez ania3miasto, łącznie zmieniany 1 raz.
- gingerheaven
- super leomaniak
- Posty: 6616
- Rejestracja: 2007-11-15, 22:57
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Znalazlam fajny gadzet do nauki aportu -APORTER -ciekawe na ile trwaly
[you] zycze Ci milego dnia:)))
Jest na tym forum wiele mądrych i doświadczonych osób,a ja mam problem..Prosta sprawa-nauka chodzenia przy nodze..Tak zwanymi ,,wspomagaczami,,nauczyłam Hantera podstawowych spraw jak siad,leżec,zostań,do mnie czy stój...ale chodzenie przy nodze mi nie idzie...Jak wracamy ze spaceru to jest ok,ale jest wybiegany i zmęczony..ale wyprawa na spacer... HELP!!Ludzie mówią,,Pani,kolczatkę mu kup!'A ja w życiu mu tego nie założę..
- gingerheaven
- super leomaniak
- Posty: 6616
- Rejestracja: 2007-11-15, 22:57
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
- ania3miasto
- super leomaniak
- Posty: 2129
- Rejestracja: 2008-02-10, 13:06
- Lokalizacja: Gdynia
Popieram, obroże uzdowe to bardzo dobry pomysł No i wiek psa też robi swoje, pamiętaj że w tym wielkim ciałku mieszka rozbrykany szczeniaczek
Kup sobie też koniecznie taką saszetkę zapinaną w pasie, jak wychodzisz na spacer pakuj do niej smakołyki. Gdy zaczyna szaleć skup jego uwagę na sobie przy pomocy jedzenia. To nie powinna być karma, a coś co mały bardzo lubi. U mnie sprawdza się kiełbasa, boczek, ser żółty. Ali jak widzi saszetkę na moim brzuchu jest gotów tańczyć oberka Gdy saszetki brak - paktujemy
Nagradzaj za wykonanie polecenia, które zawsze musi brzmieć tak samo np. równaj, noga.
Kup sobie też koniecznie taką saszetkę zapinaną w pasie, jak wychodzisz na spacer pakuj do niej smakołyki. Gdy zaczyna szaleć skup jego uwagę na sobie przy pomocy jedzenia. To nie powinna być karma, a coś co mały bardzo lubi. U mnie sprawdza się kiełbasa, boczek, ser żółty. Ali jak widzi saszetkę na moim brzuchu jest gotów tańczyć oberka Gdy saszetki brak - paktujemy
Nagradzaj za wykonanie polecenia, które zawsze musi brzmieć tak samo np. równaj, noga.